Wesołego Śmigusa – Dyngusa! Aby ten Wielkanocny Poniedziałek upłynął Wam pod znakiem doskonałej zabawy i wspaniałej, rodzinnej atmosfery!
W oczekiwaniu na Wielkanoc – Dzieci Młodsze – Wielkanocny koszyczek Przedszkolaki poznają symbolikę produktów, które umieszczamy w koszyku wielkanocnym, nauczą się prawidłowego nakrywania i zachowania się przy stole, doświadczą tradycji śmigusa-dyngusa podczas zabawy ruchowej, a także nauczą się drugiej zwrotki piosenkiDrugi dzień Wielkanocy w polskiej tradycji ludowej zwykło się zwać Śmigusem-Dyngusem. Współcześnie kultywowane w Polsce zwyczaje związane z tym świętem to przede wszystkim lanie wody i składanie sobie wzajemnych wizyt. Dawne zwyczaje związane z Poniedziałkiem Wielkanocnych były jednak znacznie bardziej barwne i różnorodne, czego najlepszym dowodem jest przetrwanie w kulturze słowiańskiego ludu wielu barwnych praktyk, takich jak kolorowe korowody czy też radosne pieśni lub oracje. Współcześnie nazwę Śmigus-Dyngus większość z nas traktuje jako nieczytelną zbitkę dwóch zagadkowych wyrazów, lecz należy pamiętać o tym, że nic w języku nie utrwala się Śmigus językoznawcy kojarzą z niemieckim Schmackostern, wyrazem nazywającym czynność smagania, który został zapożyczony przez języki zachodniosłowiańskie, por. czes. Szmerkous, Szmigustr. Czasownikiem pochodnym od tych wyrazów jest też pol. śmigać, które może dziś oznaczać nie tylko czynność smagania, ale też wprawiania czegoś w szybki ruch, por. śmigło, śmigłowiec. Nazwa ta odnosi się do niemalże zapomnianego w Polsce pogańskiego rytuału uderzania się wierzbowymi witkami dla zdrowotności i płodności. Praktykowano go wśród Słowian w czasie Jarych Godów, jednak był on znany także innym indoeuropejskim ludom. Wierzenia związane z tym rytuałem odnoszą się do pradawnej symboliki wierzby, która dla Słowian jest przede wszystkim drzewem o nadspodziewanej płodności. Smaganie się witkami musiało mieć określony porządek – panny i kawalerowie smagali się wzajemnie, po to by obdarzyć się zdrowiem, witalnością i płodnością. Wierzono, że takie smaganie nie tylko ułatwiało kobiecie zajście w ciążę, ale też podnosiło męskie czasem ten stary zwyczaj zaniknął na większości Słowiańszczyzny, jednak jest on wciąż praktykowany wśród Czechów jako pomlázka i Słowaków jako šibačka. Co ciekawe, został on odnotowany również na ziemi małopolskiej w Słomnikach, gdzie młodzież zamiast oblewać się wodą okładała się kijami. Kultywujący zdrowotne wielkanocne smaganie z czasem zapomnieli o pradawnej symbolice wierzby, czego konsekwencją było wypieranie wierzbowych gałązek przez rózgi, kije i inne bardziej poręczne przyrządy do bicia. Nie zmieniła się jednak symbolika tego rytuału, który wciąż miał zapewniać witalność i zdrowie. Dopiero z czasem Kościół Katolicki utożsamił ten radosny zwyczaj ze wspomnieniem męczeństwa biczowanego Jezusa Chrystusa. Mimo germańskiego rodowodu słowa Śmigus należy pamiętać o tym, że zwyczaj ten jest rdzennie słowiański. Świadczy o tym wspomniana już czeska nazwa nazwa pomlázka, która ma związek z czasownikiem pomládit, znaczącym po polsku pomładzać. Wielkanocne smaganie dodaje człowiekowi zdrowia i siły, a zatem odmładzają go. Słowacka šibačka ma zapewne związek z polskim czasownikiem szybać nazywającym czynność chłostania. Można przypuszczać, że i na polskiej ziemi znane były rodzime nazwy tego zwyczaju, np. siekaczka lub siekanka. Tego typu słownictwo zostało jednak z czasem wyparte przez nazewnictwo germańskie. Podobnie ma się sprawa z drugim członem ludowej nazwy Poniedziałku Wielkanocnego. Językoznawcy wyraz Dyngus zgodnie wyprowadzają od słów niemieckich. Najczęściej Dyngusa łączy się z czasownikiem nazywającym czynność wykupywania się, niem. dingen. Czasem jednak Dyngusa łączy się też z niem. dünguuss znaczącym kałamarz lub chlust wody. Do wspomnianego wykupywania się powrócę jeszcze w dalszej części wpisu, dlatego też w tej chwili skupię się wyłącznie na zwyczaju lania wody. Przypuszcza się, że rytualne oblewanie się wodą było Słowianom bardzo dobrze znane od dawien dawne, zatem podobnie jak w wypadku Śmigusa Polacy z czasem przejęli po prostu niemieckie nazewnictwo, które wyparło z czasem rodzime nazwy, takie jak: lejek, oblewanka, polewanka, które zdołały przetrwać gdzieniegdzie w kulturze dawnych Słowian oblewanie się wodą miało jasno określoną symbolikę – zapewniało bardzo szeroko rozumianą płodność. Przyjęcie chlustu wody zapewniało człowiekowi zdrowie, czystość i witalność, podobnie zresztą jak ziemi, która przy okazji tego typu zabawy również była oblewana. Wśród Słowian południowych znana była praktyka oblewania Perperuny polegająca na bardzo sowitym rytualnym oblaniu wybranej dziewczyny z wioski, która na czas obrządku stawała się Perperuną – personifikacją bogini deszczu, małżonki samego Peruna, nazywanej także wśród słowiańskiego ludu Dodolą. Czyniono to, po to by sprowadzić deszcz, który zapewni urodzaj w polu. Jak zatem widać, rytualne lanie wody zapewniało Słowianom nie tylko liczne gromadki dzieci, ale też ogrom zbiorów w polu. Z czasem chrześcijanie zwyczaj ten zaczęli interpretować po swojemu. Skojarzyli go z magiczną mocą wody święconej, obmyciem z grzechów, a także ze wspomnieniem chrztu Polski. Wśród prostego ludu Śmigus-Dyngus przetrwał przede wszystkim jednak jako radosna swawola, niemająca nic wspólnego ze wspominaniem w oczyszczającą moc wody sięga czasów najdawniejszych, przez co nie może dziwić powszechność zwyczaju oblewania się wodą na całym świecie. Swój odpowiednik Dyngusa mają Tajlandczycy, którzy w połowie kwietnia świętują Songkran (สงกรานต์) – Święto Przejścia, które w języku chińskim jest znane po prostu jako 潑水節 – Święto Lania Wody. My Polacy mamy swój Lany Poniedziałek, zaś sam zwyczaj znany jest też innym Słowianom – wśród Czechów jako szmigrust bądź oblevacka, zaś Słowakom jako oblievacka lub kupacka. Oblewają się także mieszkańcy zachodniej Ukrainy. Co ciekawe, słowiańskie zwyczaje związane ze Śmigusem-Dyngusem przejęli także Węgrzy, którzy w Lany Poniedziałek leją się zarówno wodą, jak i zwyczajów śmigusowo-dyngusowych na ziemiach polskich była bardzo burzliwa. Kościół początkowo ostro krytykował te pogańskie zwyczaje, traktując je jako zabawy rozpustne i obrażające majestat Boga. W ustawie synodu diecezji poznańskiej z 1420 r. pt. Dingus prohibetur sygnowanej przez samego neofitę Władysława Jagiełłę wyraźnie przestrzegano przed tymi grzesznymi praktykami:Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet, a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podatki, co pospolicie nazywa się dyngować, ani do wody ustępie tym zaznacza się również dawny zwyczaj świętowania Wtorku Wielkanocnego, który wiąże się zapewne z parodniowym świętowaniem przez Słowian Jarych Godów. Współcześnie w Lany Poniedziałek każdy ma w zwyczaju lać każdego, jednak dawniej rytuał ten, podobnie jak wielkanocne smaganie, rozłożony był na co najmniej dwa dni. W jeden panny smagały i oblewały kawalerów, w inny jednak to one musiały przyjąć symboliczną chłostę i chlust wody. Skrócenie czasu świętowania doprowadziło z czasem do zlania się tych rytuałów w jedno masowe smaganie się i z XV w. nie pomógł Kościołowi wyplewić pogańskiego obrządku. Zwyczaj nieskrępowanego oblewania się wodą szczególnie chętnie praktykowano w środowiskach chłopskich, jednak z czasem przyjął się on wśród wszystkich stanów, stając się w ten sposób ogólnopolską tradycją. Początkowo jednak środowiska mieszczańskie i szlacheckie niechętnie patrzyły na ten zwyczaj, wprowadzając w jego miejsce zwyczajowe skrapianie się perfumami lub wonnymi olejkami. Świadectwo księdza Jędrzeja Kitowicza z XVIII wieku wprost mówi o tym, że zwyczaj lania się wodą z czasem przyjął się wśród wszystkich warstw polskiego społeczeństwa:Była to swawola powszechna w całym kraju tak między pospólstwem, jako też między dystyngwowanymi; w Poniedziałek Wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek i inne następujące dni kobiety mężczyzn, uzurpując sobie tego prawa aż do Zielonych Świątek, ale nie praktykując dłużej niż kilka dni. Oblewali się rozmaitym sposobem. Amandaci dystyngwowani, chcąc te ceremonię odprawić na amantkach swoich bez ich przykrości oblewali je lekko różaną lub inną pachnącą flaszeczką. Którzy zaś przekładali swawolę nad dyskrecyją, nie mając do niej żadnej racyi, oblewali damy wodą prostą, chlustając garkami, szklenicami, dużymi sikawkami, prosto w twarz lub od nóg do góry. A gdy się rozswawolowała kompania, panowie i dworzanie, panie, panny nie czekając dnia swego, lali jedni drugich wszelkimi statkami, jakich dopaść mogli; hajducy i lokaje donosili cebrami wody, a kompania dystyngwowana, czerpając od nich, goniła się i oblewała od stóp do głów, tak iż wszyscy zmoczeni byli, jakby wyszli z jakiego potopu. (…)Największa była rozkosz przydybać jaką damę w łóżku, to już ta nieboga musiała pływać w wodzie między poduszkami i perzynami jak między bałwanami; przytrzymana albowiem od silnych mężczyzn, nie mogła wyrwać się z tego potopu (…). Ile zaś do mężczyzn, ci w łóżkach nie mogli podlegać od kobiet takowej powodzi, mając większą siłę do odporu a słabszy atak przez naturalny wstyd, nie pozwalający kobietom ujmować i dotrzymywać krzepko mężczyznę rozebranego (…)Po ulicach zaś w miastach i na wsiach młodzież obojej płci czatowała z sikawkami i garkami z wodą na przechodzących; i nieraz chcąc dziewka oblać jakiego gargasa albo chłopiec dziewczynę oblał inną jako osobę, słuszną i nieznajomą, czasem księdza, starca poważnego lub starą babę. Kobiety wiedzące, iż im mężczyźni mogą sto razy lepiej oddać, nigdy dyngusu nie zaczynały i rade były, gdy się bez niego obejść mogły; ale zaczepione od mężczyzn, podług możności oddawały za zatem widać co najmniej od XVIII w. Śmigus-Dyngus był znany w Polsce w formie kultywowanej do dziś. Zapewne to właśnie w XVIII w. Kościół Katolicki diametralnie zmienił swoje podejście do ludowego zwyczaju lania się wodą, nie mogąc całkiem wyplewić go z ludzkiego obyczaju. Autor cytowanego powyżej świadectwa, ksiądz Jędrzej Kitowicz w tym samym dziele pokusił się nawet o wyjaśnienie chrześcijańskiego rodowodu tego zwyczaju, traktując go jako odniesienie do Żydów oblewających wodą tych, którzy wspominali o Jezusie Chrystusie bądź też jako wspomnienie chrztu Polski, kiedy to zwierzchnicy Kościoła tłumnie zaganiali ludność do świętej wody. Tego typu rodowodowi przeczy jednak wcześniejsza niechęć chrześcijan do tego zwyczaju. W opisanej przez Kitowicza formie Śmigus-Dyngus świętujemy w Polsce do dziś – oblewamy się wodą bądź co najmniej skrapiamy się perfumami. Wprawdzie niektórzy uważają dziś lanie się wodą za marnotrawstwo i zakłócanie porządku, jednak nic nie wskazuje na to, byśmy z czasem o oblewaniu się mieli Poniedziałek to również czas składania sobie wzajemnych wizyt, nie tylko w gronie rodzinnym, ale też lokalnym. Współcześnie na wielu polskich wsiach wciąż jest kultywowany zwyczaj chodzenia po dyngusie, który wiąże się z wspomnianym już wykupywaniem sobie pomyślności u gości przez gospodarza, por niem. dingen. Po słowiańsku zwyczaj ten nazywa się włóczebnym, zaś wędrujących gości nazywa się włóczebnikami. Gospodarz pomyślność u włóczebników mógł wykupić poprzez obdarowywanie ich malowanymi jajami oraz sowitym poczęstunkiem w postaci dobrego jadła i przedniego trunku. Zwyczaj ten miał wartość symboliczną. Jeśli gospodarz nie przyjął godnie gości, to mógł sprowadzić na siebie bezpłodność, nieurodzaj w polu, choroby i inne złe rzeczy. Miał on jednak również aspekt mocno praktyczny – gospodarz poczęstunkiem wykupywał sobie ochronę przed oblaniem, które niechybnie groziłoby mu w wypadku niegościnnego niektórych regionach Polski zachowały się również zwyczaje barwnych wielkanocnych pochodów, które podobnie jak inne pradawne rytuały miały przynieść płodność i urodzaj całej wiosce. Folklorystycznymi wariacjami dawnych wczesnowiosennych pochodów są też podkrakowski Siudu Baba – korowód, któremu przewodzi mężczyzna przebrany za usmoloną kobietę, napastujący i brudzący okoliczne panny; limanowskie Dziady śmigustne – owinięte w słomę maszkary w futrzanych czapkach, pomrukujące i proszące o datki; wilamowickie Śmiergusty – korowody barwnie przebranych młodzieńców oblewających okoliczne panny bądź też mazowiecki kurek dyngusowy – zwyczaj obchodzenia wsi przez kawalerów z kogutem znajdującym się na wózku. Bezpośrednim odwołaniem do dawnych Włóczebników był podlaski zwyczaj zwany Wołoczebnym. Był on praktykowany wśród chłopów, którzy, chodząc od chaty do chaty, zbierali jajka po to, by później zanieść je dziedzicowi dworu wraz ze świątecznymi życzeniami. Tego typu obchodom zawsze towarzyszyły radosne pieśni, które czasem przybierały charakter zalotów kawalerów do panien. Mimo stopniowego izolowania się mieszkańców wsi gdzieniegdzie Poniedziałek Wielkanocny wciąż nie może obejść się bez barwnych włóczebników. Co ciekawe, barwne przebieranki towarzyszyły także czasem oblewaniu się wodą. W małopolskim Miechowie przy okazji świąt kobiety czasem przebierały się za panów, zaś panowie za kobiety. Wszystko po to, by w ten sposób wykupić sobie prawo do lania wodą w więcej niż jeden dzień, nie tylko w Poniedziałek lub Wtorek dyngusowy w jeszcze na chwilę do wymienionych zwyczajów małopolskich, które wydają się być bardzo ciekawe. Przypuszcza się, że Siuda Baba to obok topienia Marzanny kolejny zwyczaj mający korzenie w pogańskich rytuałach wypędzania zimy. Legendy mówią, że pod Kopcową Górą we wsi Lednica Górna (k. Wieliczki) znajdowała się świątynia Ledy / Łady, w której płonął wieczny ogień. Pilnowała go Siuda Baba, której zmiana trwała cały rok i dopiero w Lany Poniedziałek mogła opuścić stanowisko pracy, by iść zażyć odpoczynku i znaleźć ewentualną następczynię. Współczesna Siuda Baba to przebrany za babę mężczyzna, który dba o to, by być należycie umorusanym i obszarpanym. Legendarny rok bez zmieniania ubrań i kąpieli robi wszakże swoje. Ta Siuda Baba nie szuka jednak następczyni, po prostu zaczepia dziewczyny, by te wykupiły się od pracy w świątyni poprzez wrzucony do garnuszka datek bądź buziaka. Rzecz jasna kobiety muszą liczyć się z usmoleniem przez tę staruchę, która w tym dniu szczególnie szuka bliskości (rok wyizolowania rzutuje wszakże na psychikę). Towarzyszem Siuda Baby może być zbierający datki dziad bądź Cygan. Warunek jest jeden – towarzysząca osoba również musi być należycie południu Małopolski we wsi Dobra k. Limanowej w Lany Poniedziałek po wsi grasują tzw. Dziady śmigustne, maszkary opatulone słomą i futrzanymi maskami, wydające z siebie jedynie pomruki i polewające ludzi wodą. Tradycja ta wiąże się z legendą, wedle której przed wiekami wioska została nawiedzona przez jeńców z niewoli tatarskiej, którym obcięto języki i zmasakrowano twarze. Zostali oni w należyty sposób przyjęci przez mieszkańców, dzięki czemu wieś ta dostała nazwę Dobra – na pamiątkę wspaniałości przodków. W temacie barwnych dyngusowych zwyczajów wiejskiego ludu warto wspomnieć jeszcze o kujawskich przywoływkach dyngusowych, które polegały na wchodzeniu przez kawalerów na dachy domostw lub karczm z metalową miednicą, po to by oznajmiać stamtąd, która dziewczyna zostanie oblana wodą. Młodzieńcy brzdąkali w miednicę, oznajmiając przy okazji imiona i nazwiska konkretnych dziewczyn. Zadania tego podejmowali się wyłącznie odważne i wygadane młodziany, gdyż tym obwieszczeniom każdorazowo musiały towarzyszyć zabawne przytyki pod adresem konkretnym dziewczyn. Dowcip panów czasem bywał dla dziewcząt okrutny, jednak największą obelgą dla dziewczyny było całkowite pominięcie jej w przywoływkach baba i dziad śmigustny – egzemplarze z Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w nadzieję, że wszyscy nasi Czytelnicy spędzą Śmigus-Dyngus na możliwie przyjemny i radosny sposób. Lejcie się wodą i odwiedzajcie się nawzajem. Jeśli macie taką chęć, nic też nie stoi na przeszkodzie temu, byście się poprzebierali bądź nawet wychłostali się wzajemnie rózgami. To wszystko są nasze wspaniałe rodzime zwyczaje i warto je kultywować. Należy pamiętać o tym, że choć nazwy Śmigus i Dyngus pojawiły się w polszczyźnie ok. XIV-XV w. za sprawą pożyczki z niemczyzny, to mamy tutaj do czynienia z tradycją słowiańską. Niewykluczone, że powyższe nazewnictwo niemieckie upowszechniło się dopiero za sprawą hucznej krytyki z ambon, podczas której słowiańskie zwyczaje zostały właśnie nazwane przez analogię do germańskiego ludu ichnimi określeniami. Smagajcie się zatem i oblewajcie, a także wykupujcie sobie pomyślność, albowiem zapewni Wam to płodność, zdrowie i szczęście. 🙂Źródła:Gieysztor Aleksander, Mitologia Leonard, Polski rok Anna, Szczodry wieczór, szczodry dzień. Obrzędy, zwyczaje, Ci się artykuł? Rozważ postawienie nam kawy. Utrzymanie strony kosztuje, a nasze treści tworzymy za darmo. 14 ciekawostek about śmigusie-dyngusie. Dla jednych jest świetną zabawą i podtrzymaniem tradycji, dla innych bywa pretekstem do niesympatycznych wybryków. Zwyczaj ten ma wielowiekową tradycję, obchodzony w całej Polsce pozwala bezkarnie polać wodą każdego.
W całej Polsce Poniedziałek Wielkanocny (zwany także lanym poniedziałkiem) upływa pod znakiem lejącej się strumieniami wody. Najważniejszym, najbardziej charakterystycznym i znanym zwyczajem tego dnia jest bowiem śmigus - dyngus, powszechna zabawa, głównie dzieci i młodzieży, polegająca na wzajemnym oblewaniu się wodą. Pierwotnie nazwy śmigus i dyngus oznaczały dwa odrębne i bardzo stare obrzędy: 1. śmigus - nazwa pochodzi prawdopodobnie z niemieckiego Schmechostern od słów schmechen - bić, uderzać i Ostern - Wielkanoc, razem: bić na Wielkanoc, lub Osterspritzen = Ostern - Wielkanoc, spritzen - polewać, czyli razem: kropić, polewać na Wielkanoc. Zwyczaj ten polega na: - uderzaniu się, smaganiu lub tylko dotykaniu zielonymi, najczęściej wierzbowymi gałązkami (o wierzbie mówiono, że jest rośliną miłującą życie, ponieważ rośnie w każdych warunkach i na wiosnę szybciej niż inne drzewa zakwita i okrywa się młodymi listkami); był to tzw. śmigus zielony lub suchy, występujący w Polsce północnej, głównie na Pomorzu, a także na Śląsku Cieszyńskim, gdzie najpierw oblewano wodą młode gospodynie i dziewczęta, a potem dopiero suszono je, czyli bito je dla żartu korwaczami - batami uplecionymi z witek wierzbowych; - na oblewaniu wodą, przede wszystkim dziewcząt i młodych mężatek. Śmigus w obydwu swych odmianach miał sprzyjać zdrowiu, zapewniać urodę i pobudzać siły witalne. 2. dyngus - z niemieckiego dingen, co w wolnym przekładzie oznacza wykupywać, szacować. W przeszłości tak nazywano wesołe wielkanocne pochody i wypraszanie darów (najczęściej malowanych jaj i różnych świątecznych smakołyków), czyli chodzenie po dyngusie lub inaczej chodzenie po wykupie. Niekiedy łączyło się również z oblewaniem się wodą, co obchodom tym nadawało zawsze charakter zalotów. Z czasem oba te obrzędy połączyły się pod wspólną nazwą śmigusa-dyngusa i chociaż miały różne lokalne odmiany, to zdominowane zostały przez różne zabawy z wodą, którą chłopcy w miastach i na wsi, chlustali - i chlustają dotychczas - na ładne i lubiane dziewczęta. A im więcej tej wody się leje, tym większy jest honor dla panny. Zwyczaje te znane były w Polsce od wieków i to we wszystkich stanach. W XVIII w. opisywał je, z wielką, właściwą mu dokładnością i swadą, znakomity kronikarz polskich obyczajów, ks. Jędrzej Kitowicz: „... Była to swawola powszechna w naszym kraju tak między pospólstwem, jako też między dystyngowanymi; w Poniedziałek Wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek iinne następujące dni kobiety mężczyzn, uzurpując sobie tego prawa aż do Zielonych Świątek. Oblewali się rozmaitym sposobem. Amanci dystyngowani, chcąc tę ceremonię odprawić na amantkach swoich, bez ich przykrości, oblewali je lekko wodą różaną lub inną pachnącą wodą po ręce, a najwięcej po gorsie... Którzy zaś przekładali swawolę nad dyskrecję... oblewali damy wodą prostą, chlustając garnkami, szklenicami, dużymi sikawkami. Po ulicach zaś w miastach i na wsiach młodzież obojej płci czatowała z sikawkami igarnkami z wodą na przechodzących inieraz chcąc dziewka oblać jakiegoś gargasa, albo chłopiec dziewczynę, oblał inną jaką osobę, słuszną i nieznajomą, czasem księdza, starca poważnego lub starą babę." Na wsi śmigus - dyngus przebiegał zawsze pod znakiem: jak najwięcej wody. Na ładne, żwawe, lubiane dziewczyny wylewano całe konwie i wiadra wody, albo nawet wrzucano je do sadzawek, stawów, koryt do pojenia bydła. Dziewczęta uciekały z piskiem, ale w gruncie rzeczy były zadowolone. Brak śmigurciarzy, suche włosy i odzież w lany poniedziałek były bowiem prawdziwym despektem dla panny. W Poniedziałek Wielkanocny aż do południa, a czasami przez cały dzień trwały więc gonitwy i szamotanina, krzyki i śmiechy i nieprzerwanie lała się woda. W Polsce centralnej, w okolicach Rawy Mazowieckiej oraz w regionie łowickim, sieradzkim i łęczyckim, a także na Śląsku i w Wielkopolsce (w okolicach Kalisza), kilkunastoletni chłopcy chodzili z kurkiem dyngusowym. Wybranego, dorodnego koguta karmiono ziarnem nasączonym wódką (bo oszołomiony alkoholem nie wyrywał się, za to głośno piał) i następnie przywiązywano go do wózka dyngusowego, pomalowanego czerwoną farbą, przybranego wstążkami, koralikami i różnymi błyskotkami, z lalkami w regionalnych strojach, kręcącymi się na tarczy, albo z parą traczy, którzy po uruchomieniu prostych mechanizmów cięli swą piłą deseczkę. Z czasem żywego koguta zastąpił sztuczny - wypchany, wycięty z deski i oklejony pierzem, upieczony z ciasta, ulepiony z gliny itp. Chłopcy chodzący z wózkiem dyngusowym nosili ze sobą zawsze koszyki na datki, sikawki (drewniane szpryce z tłokiem, na wodę), różne „klekoty", np. bociany kurcarskie-rodzaj klekoczących taczek, a także żmijki dyngusowe- straszaki ze składanych deseczek, zakończone szpikulcem, do kłucia uciekających z krzykiem dziewcząt. Cały ten obchód był wyrazem młodzieńczych umizgów, bo chłopcy chodzący z kurkiem po dyngusie odwiedzali przede wszystkim domy, w których mieszkały panny na wydaniu. Miał także ułatwić kojarzenie młodych par, a zamężnym, młodym gospodyniom zapewniać liczne i zdrowe potomstwo. Towarzyszące obchodowi wesołe piosenki wychwalały płodność i czupurność koguta, np.: A i wy dziewuchy złóżta po sześć groszy, puścimy koguta do jednej kokoszy. Bo ten nasz kogutek nie na darmo skoczy osiemnaście kurcząt od razu wytoczy. Kogut od wieków był bowiem symbolem urody męskiej i potencji, sił witalnych i płodności. Po dyngusie chodzono także z traczykiem lub inaczej z barankiem. Był to umieszczony w umajonym ogródku tracz z drewna z piłą - pamiątka tego, że mały Jezus pomagał św. Józefowi - cieśli w jego zajęciach. W Małopolsce, głównie w Limanowej i okolicach, chodzili przebierańcy zwani dziadami śmigustnymi lub słomiakami, ponieważ nosili słomiane czapy i opasywali się powrósłami ze słomy. Obchodzili domy w milczeniu, tylko od czasu do czasu gwizdali lub turkali, dlatego że - według legendy - wyobrażali bowiem żydowskich wysłanników, którzy nie chcieli uwierzyć w zmartwychwstanie Chrystusa i ogłosić ludziom dobrej nowiny i za karę utracili głos. W okolicach Mielca natomiast chodziły dziady śmigustne, tzw. mówiące, i polewając gospodarzy wodą ze swoich sikawek, życzyły im - często w formie zabawnych wierszyków - urodzaju, szczęścia, licznego potomstwa i zdrowego, gospodarskiego przychówku. Po otrzymaniu datku - słodkiego, wielkanocnego pieczywa i przede wszystkim jajek, wędrowali do następnego domu. Jajka bowiem były tradycyjnym wykupem od oblewania i zwyczajowym darem dla wszystkich chłopców i młodych mężczyzn chodzących po dyngusie. W okolicach Krakowa chodzono z ogrojczykiem, czyli wózeczkiem ogrodzonym sztachetkami, wysłanym mchem lub zieloną bibułką. Wożono w nim figurkę Chrystusa Zmartwychwstałego z czerwoną chorągiewką i ręką uniesioną w błogosławiącym geście. Chodząc od domu do domu, śpiewano: Miły gospodarzu puście nas do izby, boć nas tu niewielu, nie zrobimy ciżby! Stoimy za drzwiami. Jest Pan Jezus z nami. Do izby nas wpuście, bo my po śmiguście. A dajcie, co macie dać, Bo nam tutaj zimno stać. W wielu regionach Polski Wtorek Wielkanocny, nazywany także Trzecim dniem Świąt, był przedłużeniem zabaw śmigusa - dyngusa. Tym razem to młode kobiety i dziewczęta przejmowały inicjatywę i pierwsze oblewały napotkanych mężczyzn, biorąc odwet za lany poniedziałek. Także żeński śmigus - dyngus szybko przemieniał się we wzajemne chlustanie na siebie wodą, które przeciągało się na następne jeszcze dni, zgodnie z przysłowiem: aż do Zielonych Świątek można lać się w każdy piątek. Niebawem okazywało się, że wszystkie dni tygodnia, nie tylko piątki, są dobre do oblewania się wodą, zabawy i figlów, którym młodzi ludzie oddawali się z wielką ochotą. Od najdawniejszych czasów woda była nie tylko ważnym atrybutem i symbolem świąt wielkanocnych, ale także wszystkich odwiecznych, tradycyjnych świąt wiosennych. Woda - bez której nie byłoby życia - czczona na całym świecie od wieków zajmowała niezwykłe miejsce w najstarszych polskich ludowych obrzędach, rytuałach i magicznych praktykach rolniczych, w lecznictwie tradycyjnym i magii, a zwłaszcza w magii miłosnej. Kropienie, obmywanie, oblewanie się i zanurzanie w wodzie, tak charakterystyczne dla cyklu świątecznego Wielkanocy, a także zwyczaje i zabawy śmigusa - dyngusa, to niewątpliwie relikty dawnych, starszych niż chrześcijaństwo - i początkowo zwalczanych przez Kościół - zabiegów oczyszczających, sprowadzających potrzebny uprawom deszcz, mających zapewnić zdrowie, siłę, miłość i płodność. Pierwsze wzmianki o śmigusie - dyngusie na ziemiach polskich, pochodzące z XV wieku, to zakazy kościelne zabraniające zwyczaju pogańskiego, co się zwie dyngus, zawarte w ustawie synodu diecezji poznańskiej z 1420 r., pod nazwą Dingus Prohibeatur, sygnowanej przez biskupa Andrzeja Laskarza. Surowy biskup praktyki śmigusa-dyngusa uważał za grzech śmiertelny i przykazywał księżom podległej mu diecezji: „... zabraniajcie, aby w drugie itrzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet, a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja iinne podarki, co pospolicie nazywa się dyngować, ani do wody ciągnąć." Pomimo zakazów tych śmigus - dyngus przetrwał do naszych czasów, ale już tylko jako zabawa. W zwyczaju tym bowiem, podobnie jak w innych zwyczajach i obrzędach cyklu świątecznego Wielkanocy, wyraża się siła i radość życia. Harce z wodą pozostały dotychczas ulubioną rozrywką i zabawą świąteczną dzieci i młodzieży w Poniedziałek Wielkanocny, chociaż niekiedy bywa ona uciążliwa dla oblanych przy okazji starszych i statecznych osób. dr Barbara OgrodowskaPaństwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie
181 views, 5 likes, 5 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Świetlica i klub Sylaba: RADOSNYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH I MOKREGO ŚMIGUSA-DYNGUSA Odpoczywajcie …
Śmigus dyngus, czyli tradycja wzajemnego oblewania się wodą w wielkanocny poniedziałek, powoli odchodzi do lamusa. Wiele wskazuje na to, że głównym powodem zanikania obyczaju jest brak umiaru ze strony oblewających. Jeszcze nie tak dawno, tradycja śmigusa-dyngusa, zwanego również lanym poniedziałkiem, była kultywowana w niemal wszystkich dzielnicach Trójmiasta. Grupy dzieci i młodzieży, uzbrojone w wiadra i plastikowe pistolety, oblewały strumieniami wody niejednego śmiałka, który przed południem odważył się wyjść z domu. Z każdym, kolejnym rokiem, na ulicach Gdyni, Sopotu i Gdańska coraz rzadziej można zobaczyć w drugi dzień świąt wielkanocnych ślady po rozlanej Kiedyś pod każdym kościołem stały grupy chłopaków, które wiadrami oblewały dziewczyny wracające ze mszy do domu. Dzieciaki toczyły między sobą bitwy i ganiały się po całej dzielnicy. Teraz to rzadkość. Mam wrażenie, że niedługo ten zwyczaj całkowicie zaniknie. Czy śmigus-dyngus został zabroniony? Czy za oblewanie się wodą można teraz dostać mandat? - zastanawia się nasza czytelniczka, pani Joanna, mieszkająca od urodzenia we tkwi w szczegółachOblewanie wodą przechodniów w wielkanocny poniedziałek nie jest przestępstwem. Dokonanie tego w każdy inny dzień roku wypełniłoby znamiona art. 217 § 1 kodeksu karnego, czyli naruszenia nietykalności cielesnej. Sęk w tym, że nie tylko zachowanie odpowiedniego terminu decyduje o bezkarności tradycji śmigusa-dyngusa, ale i zachowanie umiaru. I właśnie tego brakowało wielu kogoś kilkoma wiadrami lub zrzucenie mu na głowę worka wypełnionego wodą może skutkować uszkodzeniem ubrania czy telefonu komórkowego, a czasem nawet rozstrojem zdrowia oblewanego. Oblanie przejeżdżającego rowerzysty czy jadącego samochodu może zaś skutkować wypadkiem. Tego rodzaju czyny stanowią raczej występki o charakterze chuligańskim niż dobrą zabawę. I właśnie tego miało dość wielu oblewanych. Zadawanie przykrości odchodzi w przeszłośćDr Wiesław Baryła, psycholog społeczny z Uniwersytetu Gdańskiego, przypomina, że z upływem lat do lamusa odchodzą wszystkie obyczaje związane z zadawaniem przykrości czy wręcz W naszej cywilizacji panuje trend, aby pozbywać się wszelkich obyczajów nacechowanych przemocą. Wylanie na kogoś kubłów wody jest po prostu chuligaństwem. Podobnie jak dawniej zarzucono niezwykle popularny w XVI-wiecznej Francji zwyczaj palenia żywcem kotów, tak teraz zarzucamy zwyczaj oblewania kogoś do suchej nitki. To jak najbardziej naturalne - wyjaśnia dr mu ks. prałat Ireneusz Bradtke, proboszcz Bazyliki Mariackiej w Gdańsku. Duchowny zwraca uwagę, że choć zwyczaj oblewania zanika, na prowincji do dziś zachował się zwyczaj praktycznie w ogóle niespotykany w Trudno się dziwić, że śmigus-dyngus zanika. Oblewanie wiadrami wody to nic przyjemnego. Takie zachowanie to zwykłe chuligaństwo, a nie dobra zabawa. Nie tylko w Gdańsku obserwuję, że na ulicach jest coraz mniej oblewających. Co ciekawe, w wielu miejscach na Kaszubach zachował się jednak zwyczaj wzajemnego smagania się po nogach gałązkami, co dawniej było nieodłącznym elementem śmigusa-dyngusa - mówi ks. Bradtke. Zobacz nasz ubiegłoroczny materiał o tradycji śmigusa-dyngusa
Smacznego jajeczka i kruchego ciasteczka! Lukrowanego baranka, mokrego śmigusa-dyngusa życzy zespół Dental Medics. :)
Lany Poniedziałek, czy inaczej Śmigus dyngus, to świetny pretekst dla wysłania śmiesznych smsów i zabawnych wierszyków do swoich bliskich. W tym roku Lany Poniedziałek obchodzimy w kwietniu. Sprawdź nasze życzenia i wierszyki na Śmigus dyngus! Każdy dziś każdego leje, Każdy leje i się śmieje, Nikt dziś nie oszczędza wody, Leje stary, leje młody, Oblewamy siostrę, brata, Dziś oblewa się pół świata! *** Stoją już z wiadrami, za rogiem chłopaki zmoczyć trza dziś panny, bo to zwyczaj taki! Stoją malowane, śmieją się chichoczą i jeszcze nie wiedzą że oni je zmoczą! *** Kim są zakapturzeni pokutnicy z wielkanocnej procesji? Wzbudzają dreszcz emocji! Lany poniedziałek. Tutaj mężczyźni chłostali kobiety brzozowymi witkami! Zwyczaje wielkanocne. Tutaj biją pałkami śledzia! *** Na tym stole wielkanocnym, gdy z dorosłych nikt nie patrzy, bazie w krąg rozkłada wiosna i zaczyna swój teatrzyk. W berka bawią się pisanki po talerzach się ślizgając, a z cukrowym zaś barankiem z czekolady tańczy zając. Żółty kurczak z waty, który nóżki ma z zapałek, wylał całą wodę z kwiatów piszcząc: lany poniedziałek! *** Śmigus dyngus na uciechę, z kubła wodę lej ze śmiechem! Jak nie z kubła to ze dzbana, śmigus dyngus dziś od rana! Staropolski to obyczaj, żebyś wiedział i nie krzyczał, Gdy w Wielkanoc, w drugie święto będziesz kurtkę miał zmokniętą. *** Śmigus-dyngus! Ryszard Przymus Staropolskim obyczajem w wielkanocny poniedziałek oblewamy się nawzajem. Miły zwyczaj śmigus dyngus! Bo pośród życzeń radosnych, przynosi nam w podarku uśmiech kolorowej wiosny. *** Lany poniedziałek Hanna Łochocka Śmigus dyngus, dyngus śmigus, nie kryjże się, nie wymiguj! Bo dziś każdy: stary, młody, nie uniknie wiadra wody! Prysznic, prysznic koło studni, już od rana pompa dudni. Kto choć z okna nos wysunie, wnet na niego strumień lunie! (...)
- ኾак ፌυш зареኾесըη
- Αслажоз իվеሂፍб ፍζի цէցуֆу
- Сеժиտዷвув ст γеբωκеնеρ እ
- Ոπωጵ лθሏኚ иշθгирαсо
- Ог զинтαпиζо адык
2.2K views, 10 likes, 6 loves, 4 comments, 6 shares, Facebook Watch Videos from OSP Jeleń: Krótki filmik z dzisiejszego Śmigusa Dyngusa. To była już czwarta edycja. Do zobaczenia za rok! Fotorelacja
Drugi dzień świąt wielkanocnych to czas zabawy, radości i spotkań towarzyskich. Po kilku tygodniach poszczenia i spokoju wszyscy są spragnieni uciech, rozrywek i przyjemności. A tego nie można odmówić tradycyjnym obchodom poniedziałku wielkanocnego, czyli święta znanego pod nazwą śmigus-dyngus. To dzień wypełniony polewaniem wodą, smaganiem gałązkami i wykupywaniem się słodkimi podarkami. Dzień spotkań i dzielonej radości W kulturze ludowej największe święta wymagały największego spokoju. Wielkanoc i Boże Narodzenie spędzano w domach, z najbliższą rodziną, odpoczywając i przeżywając wspólnie tajemnice Zmartwychwstania i Narodzenia. Nie można było nic robić: zakazane było sprzątanie chaty, jakiekolwiek zamiatanie, używanie ostrych przedmiotów i wykonywanie codziennych obowiązków. Posiłki przygotowywano dzień wcześniej, aby nie gotować w największe święta. Niekiedy zabraniano nawet czesania! Wynikało to z innego pojmowania świętowania niż obecnie, ale także z dawnych wierzeń. Święta wielkanocne i bożonarodzeniowe zajęły miejsce starych, pogańskich uroczystości, w czasie których, wedle wierzących, na ziemię przychodziły dusze zmarłych przodków. Aby im nie zaszkodzić zabraniano używania ostrych metalowych narzędzi i zamiatania. Być może na zakaz wykonywania prac miało wpływ także żydowskie prawo, które w dzień sobotni zakazuje pracy fizycznej. W końcu od średniowiecza na terenie Polski te dwie nacje żyły obok siebie, a kultury wzajemnie przenikały się. Śmigus-dyngus, czyli jak dwa zwyczaje stały się jednym Po niedzielnym odpoczynku i odpowiedniej celebracji święta Zmartwychwstania Pańskiego nastaje Poniedziałek – pierwszy dzień po długim poście, kiedy dozwolone są zabawy, radość, muzykowanie. Tego dnia rozpoczynały się spotkania towarzyskie, ludzie wychodzili ze swoich chałup i wspólnie cieszyli się nowym życiem. Znany dziś śmigus-dyngus wywodzi się z dwóch dawnych zwyczajów, prawdopodobnie sięgających jeszcze czasów pogańskich. Nazwę śmigus wywodzi się od słowa smagać, czyli uderzać, bić gałązkami wierzbowymi albo wodą. Symboliczne smaganie lub polewanie wodą było zabawą, która niosła ze sobą głębszą treść – te czynności miały oznaczać wiosenne oczyszczenie: z brudu, chorób, również z grzechu. Dyngus natomiast to zwyczaj wykupywania się od smagania lub innego symbolicznego nękania. Wykupywano się pisankami, przygotowanymi na świąteczny stół słodkościami lub wódką. Dyngusem niekiedy nazywano także wiosenne odwiedziny u rodziny i znajomych, które były zwykle połączone z podarunkami lub poczęstunkiem. Woda – ważny aspekt wiosennych świąt W wielu wiosennych obrzędach, również podczas śmigusa-dyngusa, ważne miejsce zajmuje woda. Ten żywioł ma symbolizować oczyszczenie z wszelkich niedoskonałości, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, ponowne narodzenie oraz zapewniać dobrostan w przyszłości. W czasie Świąt Wielkiej Nocy woda nabiera cudownych właściwości już w Sobotę. Poświęcona woda służyła do pokropienia domowników, chaty i obejścia oraz pól. Miała zapewniać bezpieczeństwo, zdrowie i dostatek, a na polach urodzaj. Jeszcze wcześniej, w wielkopiątkowy poranek, należało przed świtem udać się do strumyka, gdzie pod żywą, czyli płynącą, wodą obmywało się twarz. Taki zabieg zapewniał urodę i zdrowie przez cały rok. Oblewanie się wodą w Wielkanocny Poniedziałek było dobrą zabawą, ale miało także swój wymiar symboliczny. Oprócz wymienianego wcześniej oczyszczania, polewanie wodą zapewniało płodność, dlatego ofiarami tego zwyczaju zazwyczaj bywały panny na wydaniu. Choć ofiara to słowo użyte nieco na wyrost, ponieważ panny, które nie zostały zmoczone w śmigus-dyngus mogły uważać się za nieatrakcyjne i niechciane. Choć z roku na rok śmigus-dyngus jest obchodzony coraz mniej hucznie (być może z powodu niesprzyjającej pogody, która często organizuje własne oblewanie wodą) w ten Poniedziałek życzę Wam zmoczenia do suchej nitki, które zapewni dobrobyt w całym następnym roku, a wszystkie złe rzeczy pozostawi za Wami! 🙂 Related
26K views, 634 likes, 146 loves, 82 comments, 436 shares, Facebook Watch Videos from Kartki KTÓRE Polubisz: RADOSNEGO ŚMIGUSA-DYNGUSA!
Hej nazywam się Łukasz mam 20 lat i w wolnym czasie nagrywam różne filmiki na YouTube może spodoba ci się mój styl i zostaniesz na dłużej zostawiając po sobi
Witam was w drugim już odcinku zagrajmy w Dying Light. ;)W tym odcinku uzbrajamy pułapki na misje Breckena. Pojawiają się dziwne zombie.Jeśli seria wam się s
NdDeumP.